TATRZAŃSKI HAMLET – historie z willi przy Tatrzańskiej 6
Ulica Tatrzańska ma wyjątkowy klimat i urodę. To jedna z naszych sądeckich perełek. Niestety w ostatnich latach traci swój unikalny klimat z początków XX wieku. Zmieniają się mury i fasady, ale pozostają niezwykłe historie, tak jak ta spod numeru 6 (numer konskrypcyjny 1083).
Przed wojną dom należał do Augusta (Gustawa) Germana. Według przekazów powstał pod koniec XIX w., ale wiele wskazuje na początek XX w. Jeszcze w 1910 r. August mieszkał z ojcem – słynnym Fryderykiem Germanem (urodzonym w szwajcarskim Gotthaus Bischofozell w 1845 r.), majstrem kamieniarskim, który wykonywał wiele prac dla sądeckiego samorządu, głównie brukarskich i drogowych. Matką Augusta była Anna (ur. 1854 r. w Habelrehuert bei Langenbruck na Śląsku Pruskim). Małżeństwo przyjechało do Sącza w latach 70. XIX w., a od 1874 r. legitymowano ich przynależnością do miasta. Tutaj urodził im się syn Gustaw German (ur. 1880 r.), od 1902 r. przynależny do gminy nowosądeckiej. Brat Fryderyk German (ur. 1877 r.) był inżynierem w Sarajewie, potem w Bihac; zaś drugi syn Otton German (ur. 1881 r.) należał do aktywnych germanistów – pracował m.in. w lwowskich gimnazjach oraz zajmował się tłumaczeniem (w latach 30. przełożył Fausta na polski, a wydanie opatrzył wstępem).

Z ojcem w Nowym Sączu został August. Jego żona Leopoldyna urodziła się w 1886 r. w Dąbrówce Niemieckiej. Gustaw był werkmistrzem kolejowym. Mistrz kamieniarski Fryderyk German zmarł 11 lutego 1918 r. August żył jeszcze w 1930 r. Dom na Długosza 720 (numer dziś 34) należał już wówczas do spadkobierców Anny German. Co ciekawe, Germanowie posiadali też dobra w Gorzejowej, dziś w powiecie dębickim. Wszyscy – oprócz Anny – byli ewangelikami.
To właśnie Germanowie wznieśli piękny dom z urzekającym ogrodem. Także i on miał ciekawą historię. Otóż okazuje się, że tuż u zejścia w stronę Wólek była niegdyś strzelnica, o czym pamiętali starsi mieszkańcy tego domu.
Ciekawych lokatorów miała ta willa. W 1930 r. pokoje wynajmował tam Władysław Fryze. Postać to absolutnie ciekawa. Urodził się w 1884 r. w Krakowie. Był inżynierem zajmującym się elektrotechniką. Co ciekawe, w Domu Jakuba znajdują się jego liczne projekty instalacji m.in. dla cerkwi przy ul. Kunegundy, fabryki Sternlichtów w Tęgoborzy czy wytwórni wódki Englandera przy ul. Węgierskiej. Władysław Fryze zmarł 21 października 1952 r. i spoczął na ul. Rejtana razem z żoną Heleną (1890-1974) oraz córką Janiną (1919-2015). Jakie było jego życie? Jak zwykle spóźniliśmy się o kilka lat z napisaniem tego tekstu, bo przecież Pani Janina żyła jeszcze tak niedawno… Być może, tak jak rodzeństwo przeszedł szlaki wojenne w latach 1914-1920. Potem Władysław był członkiem Radioklubu w Nowym Sączu, a nawet w latach 30. udzielał członkom Klubu lokalu przy Tatrzańskiej na spotkania. W 1937 r. donotowano, że pracował w Elektrowni Miejskiej i obchodził jubileusz 25-lecia pracy. Zapewne pracował więc od początku istnienia zakładu. Wówczas pełnił urząd adiunkta technicznych instalacji.

Wiemy, że Władysław Fryze pochodził ze szlacheckiej rodziny herbu własnego Fryze, nadanego na Sejmie w 1768 r. Był synem Stanisława Fryzego i Marii z Pinich. Ojciec pochodził z Wieliczki i był mechanikiem, matka z Bochni – co ciekawe, miała włoskie korzenie. Zainteresowanie maszynami wykazywali wszyscy synowie Stanisława – nie ma się co dziwić, głowa rodu nie tylko ciężko pracowała, ale też dużo czytała fachowej literatury. Wychowaniem dzieci zajmowała się więc matka. Władysław i Ludwik utonęli w cieniu średniego brata: Stanisława (1885-1964) – był on twórcą polskiej elektrotechniki, profesorem Politechniki Lwowskiej, a po wojnie Politechniki Śląskiej. Można o nim śmiało powiedzieć, że był niemal „papieżem polskiej elektrotechniki”. Zapewne brat, który osiadł w Nowym Sączu korzystał z usług doświadczonego profesora. W 1938 r. rodzeństwo odkupiło od ojca dom w Krakowie, przy ul. Płaszowskiej 46. Co ciekawe, na strychu kamienicy znaleziono opakowanie wskazujące na pomoc niesioną sądeckiemu gettu (o czym poniżej), którą podpisano: Stanisław Fryze. Tak, więc czyżby sława polskiej elektrotechniki w czasie wojny bywała w Nowym Sączu? Odpowiedzi na to pytanie nie mamy.

Najbardziej znaną lokatorką Tatrzańskiej 6 była Jadwiga Wolska (1907-1949), działaczka Rady Głównej Opiekuńczej, postać, którą wiele razy opisywałem. W czasie okupacji walczyła ona z okupantem na różne sposoby: pomagała Żydom (stąd zapewne paczka na strychu), sierotom, potrzebującym. Była wszędzie tam, gdzie bliźni wołał o pomoc. Swoją wyczerpującą o bohaterską postawę przypłaciła zdrowiem i zmarła tuż po wojnie. Swoją pozycję zawdzięczała niezwykłej urodzie. Opowiadano, że Niemcy próbowali się do niej „zalecać”, a co odważniejsi nawet dojeżdżali na Tatrzańską pociągiem… tory bowiem biegły pod willą!
Jedynym z działań słynnej „Jagi” było organizowanie „wieczorków”, często właśnie tutaj, na Tatrzańskiej. Podczas takich spotkań deklamowano patriotyczne wiersze i pieśni. Odbywały się także patriotyczne koncerty z utworami Chopina, Paderewskiego i innych kompozytorów. Podczas jednego z nich, w tej willi wystąpił sam Juliusz Osterwa, który z żoną Matyldą okupację w latach 1943 – 1944 spędzał w Nawojowej u hr. Adama Stadnickiego. Deklamował w tym domu Hamleta, na kolejnym wieczorku wyjątki z Wyzwolenia Wyspiańskiego. Kim był Juliusz Osterwa? Wikipedia – o ile można jej ufać – chyba trafnie i krótko pisze: Jeden z najwybitniejszych polskich aktorów i reżyserów teatralnych w historii. Przed wojną dyrektorował m.in. Teatrowi im. Słowackiego w Krakowie, a wówczas jego wielkim fanem był Karol Wojtyła. Z Osterwą był na tyle związany, że zaprosił aktora na swoje prymicje.

Ostatnią przedwojenną właścicielką domu przy Tatrzańskiej 6 była Edmunda z Grossów Grenbowska (1871-1938). Zmarła bezpotomnie, a majątek przeszedł na własność jej rodzeństwa.
Niesamowita wojenna historia to tylko epizod w dziejach tego budynku. W naszych zbiorach pozostało mnóstwo pamiątek po Władysławie Fryzie, które czynią dla nas willę na Tatrzańskiej 6 naprawdę wyjątkową.
Łukasz Połomski